Ze spokojem w biznes – Część 3. Wynik.

Ze spokojem w biznes. Jak oswoić emocje i stres w biznesie? – zapraszamy dziś do części trzeciej cyklu edukacyjnego dla przedsiębiorców.

Wprowadzenie do cyklu dostępne jest >> TUTAJ.

Część 1. Finansowanie >> TUTAJ.

Część 2. Przychód „własny” >> TUTAJ.

Część 3. Wynik.

W biznesie presja na wynik jest wszechobecna i wszechogarniająca. Nie pomagają Dni Porażki, dzielenie się doświadczeniem z popełnionych błędów, ani nawet opowieści o zdrowotnych konsekwencjach takiej presji. Choć wydawać by się mogło, że to domena korporacji – startupy mają równie silne parcie na wynik, niezależnie od tego, czy założyciel wywodzi się z korpo, czy nie. Celowość działań w biznesie jest niezbędna, by miał on sens. Gdzieś jednak leżą granice rozsądku, za którymi traci się radość i spokój. Gdzie?

OCENA

Jednym z największych wyzwań, jakie stoją przed założycielem jest uświadomienie sobie, że on/ona i startup to dwa odrębne byty. Życie założyciela jest znacznie bogatsze, nie ogranicza się wyłącznie do prowadzonego przez niego biznesu. Zatem wszelkie biznesowe wskaźniki dotyczą startupu, nie są oceną człowieka, który go tworzy i prowadzi. Zbyt osobiste traktowanie startupu, sprowadza na założyciela, spędzający sen z powiek, ciężar odpowiedzialności za wyniki. Zupełnie jakby wysoka pozycja rynkowa stanowiła czerwony pasek na szkolnym świadectwie foundera. A przecież, jak sama nazwa wskazuje, mowa o startującym na rynku biznesie, czyli takim, który potrzebuje czasu i eksperymentowania, by urosnąć i wspiąć się na szczyty rankingów.

Founder, który traktuje ocenę startupu jak osobistą ocenę skuteczności, życiowej zaradności czy sprawczości może mieć wciąż niedosyt sukcesu. Zwłaszcza, gdy w jego głowie stopnie są tylko dwa: 1 lub 0. Skoro koncentruje się na odległym celu i brakujących do niego fragmentach – żadne z osiągnięć nie jest wystarczające. Pracuje więc dużo i intensywnie, często ponad siły. Wciąż biegnie do mety, która zdaje się oddalać. Wywołuje to niezadowolenie z efektów podjętych działań a nawet poczucie porażki, gdy coś pójdzie nie po jego myśli. Taki założyciel żyje w ciągłym napięciu, poczuciu zagrożenia, martwiąc się o kolejne etapy rozwoju, o kolejne wskaźniki i oceny. Jest w stanie wiele poświęcić, by jak najszybciej udowodnić swoją wartość.

WYŚCIG Z CZASEM

To prowadzi do nieustannej kontroli. Założyciel może odnosić wrażenie, że wszędzie jest potrzebny, że nic bez niego nie będzie zrobione, a już na pewno nie dobrze. Nawet jeśli wspiera go zespół, wydaje się, że wyznaczanie kierunku, podejmowanie decyzji i utrzymywanie obranej drogi, muszą odznaczać się szybkim tempem i nieomylnością. Niczym w teleturnieju, gdzie czas i jakość odpowiedzi decydują o przejściu do kolejnej kategorii, na kolejny poziom.

Wyznaczanie kamieni milowych jest wtedy dla foundera jak zakładanie sobie pętli na szyję. Z każdym dniem zbliżającym do ustalonej daty, stres jest coraz większy. Wszelkie wskaźniki i rankingi zamiast pokazywać rzeczywisty obraz sytuacji, oznaczają ciężar i trud, jakie trzeba włożyć, by dotrzeć na metę zanim zatrzyma się licznik. Wynik w tzw. deadlinie rzeczywiście rozstrzyga o dalszym „życiu” lub „śmierci”. Przy czym „życie”, rozumiane jako poczucie satysfakcji, trwa zaledwie chwilkę. Natychmiast bowiem pojawiają się kolejne wyzwania, kolejne „muszę jeszcze”.

Z raportu HRHints z 2021 roku pt. „Mental Health founderów i pracowników polskich startupów” wynika, że najbardziej stresującym founderów aspektem prowadzenia biznesu jest chroniczny brak czasu. Wskazało go 68% osób. Jednocześnie aż 80% badanych założycieli pracuje dłużej niż osiem godzin dziennie, a 85% pracuje w weekendy minimum raz w miesiącu. Zupełnie jakby zajmowanie się innymi niż biznes sferami życia niweczyło dotychczasowe biznesowe osiągnięcia, jakby zwolnienie tempa wpływało na obniżenie wartości całego przedsięwzięcia. Z taką „organizacją” pracy i niedocenianiem jej wcześniejszych efektów – łatwo o chroniczny stres, zmęczenie, brak energii i rozdrażnienie.

PRODUKTYWNOŚĆ

Zbawcze wtedy wydają się wszelkie hackingi, by wyśrubować moce przerobowe organizmu, by przetwarzać jeszcze więcej informacji, by być bardziej produktywnym we wszystkich sferach życia. Więcej, szybciej, dłużej, wydajniej. Zacisnąć zęby i cała na przód. Piętnaście hackingowych kursów, tony suplementów i specyfików, sto podcastów, kursów, podręczników i checklist. Wstawać wcześniej, zmienić dietę, wyznaczyć interwały, przeorganizować, liczyć, odmierzać, stymulować… Wycisnąć siebie jak cytrynę – do ostatniej kropeleczki. Jeszcze więcej upakować w te marne 24h.

Kiedy tyle wysiłku i energii idzie na osiąganie coraz lepszych rezultatów a trudno je na co dzień dostrzec, nic dziwnego, że pojawia się niecierpliwość. Wraz z nią często przychodzi nerwowość, zatem i problemy z kontrolą emocji, co źle wpływa na relacje i w domu, i w zespole. Najbardziej jednak zaskakują blokady twórcze. Nie do przyjęcia jest fakt, że w ten sposób organizm błaga o chwilę oddechu, że mózg jej potrzebuje, by zmienić tryb pracy i znaleźć rozwiązanie. Zamiast troski, pojawia się frustracja, więc i dalsze ciśnięcie na efekty. Długotrwałe ignorowanie sygnałów ciała prowadzi do pojawiania się chorób, które unieruchamiają, zmuszają do zatrzymania się w pędzie, do odpoczynku.

Wsłuchanie się w siebie z uwagą i szacunkiem pozwala poznać granice własnych możliwości. Przestrzeganie ich, zadbanie o nie, jest niezbędną bazą do utrzymania założyciela w dobrej kondycji. Dawanie ciału uwagi, czułości, cierpliwości sprawdza się dużo lepiej niż hacking. Zmiany mogą być korzystne, o ile wprowadzane są stopniowo i z poszanowaniem własnej fizyczności. Określenie trybu i tempa pracy zgodnego z predyspozycjami założyciela przekłada się na efekty biznesowe startupu.

Dotyczy to możliwości nie tylko fizycznych, ale także intelektualnych, psychicznych i społecznych. Jedni ludzie czują się lepiej z abstrakcją, inni z rzeczywistością. Jedni wolą ciszę i spokój w pracy, inni potrzebują stymulacji rozmową, wymianą myśli. Jedni uczą się z książek, inni wyłącznie metodą prób i błędów. Mamy wzrokowców i słuchowców. Tych, co kierują się liczbami i tych, co polegają na intuicji. Nie wszystko warto zmieniać, zwłaszcza przenicować na drugą stronę. Łatwiej i szybciej jest wesprzeć się drugim człowiekiem, z innymi predyspozycjami, kompetencjami. Najpierw jednak trzeba znać siebie i akceptować własne ograniczenia.

ODPUSZCZANIE

Fakty są takie, że człowiek musi jeść i spać, by sprawnie funkcjonować. Skracanie snu, zapominanie o posiłkach i brak ruchu lub przesadne eksploatowanie ciała są krótkowzroczne. Niewyspany mózg nie jest produktywny, system nerwowy zawodzi przy najmniejszym niepowodzeniu a przy obniżonej koncentracji łatwo o błędy, więc koło rozdrażnienia i frustracji napędza się. Nieodżywiony organizm choruje, łatwo ulega kontuzjom i bólom, brak mu energii. Ruch i relaks są niezbędne dla dobrej kondycji i długowieczności ale też dla zmiany perspektywy i kreatywności. Odporność psychiczna wzrasta, gdy zachowana jest równowaga między różnymi sferami życia; biznes jest zaledwie jedną z nich. Zatem ważne, by uwzględnić tę różnorodność w dobowym harmonogramie. Założyciel, dla którego istotny jest biznes jako element satysfakcjonującego życia, akceptuje ograniczenia organizmu i fakt, że doba nie da się rozciągnąć niczym guma.

Nie da się także 5-osobowym zespołem zrobić tyle, ile w tym samym czasie zrobiłby zespół 50-osobowy. Inni ludzie także potrzebują odpoczynku, mają swoje życia, swoje predyspozycje i chcą działać w zgodzie z nimi. Różne ograniczenia startupu mogą wynikać nie tylko z uwarunkowań osobowych, ale dotyczyć również prawa, zachowań rynku, klimatu, dostępności technologii i innych okoliczności. Bywają po prostu sytuacje, na które założyciel nie ma wpływu a w tedy nie sposób trzymać się sztywno planu.

Konsekwentne dążenie do celu, z uporem szukanie rozwiązań w każdej sytuacji jest dla startupu bezcenne a często nawet konieczne. Jednak równie ważna jest umiejętność odpuszczania i to takiego, które nie jest traktowane jak porażka, ale oznaka rozwagi. Odpuszcza się, by oszczędzić czas, pieniądze, energię, by zadbać o ludzi, o własne zdrowie… Nade wszystko, by nie zabijać się dla wyniku a postępować elastycznie i w zgodzie ze sobą. Zdrowemu odpuszczaniu towarzyszy ulga, znika napięcie, wraca poczucie utrzymania się we właściwym kursie.

TWÓRCA BIZNESU

Startuper jest twórcą biznesu. Ustala jego ramy, etapy rozwoju, tempo zmian. Tak długo, jak będzie to robił w oparciu o własne potrzeby i granice, ze znajomością własnych predyspozycji, zrozumieniem siebie – będzie doceniał postęp, czerpał z niego radość, satysfakcję i motywację do dalszej pracy. Wypracowanie własnych sposobów na zdrową produktywność i skuteczność jest możliwe nie tylko w oparciu o znajomość własnych stylów myślenia, działania, talentów, kompetencji i doświadczenia, ale także dzięki akceptacji własnych ograniczeń i umiejętności odpuszczania tam, gdzie brak wpływu.

Nie bez znaczenia jest również wspierające i inspirujące środowisko, które pod względem kompetencji stanowi dopełnienie założyciela, wnosi także inną perspektywę, co wzbogaca obraz sytuacji i pozwala na wypracowanie niestandardowych, skutecznych rozwiązań. A kiedy rośnie skuteczność – pojawia się jeszcze większe zaangażowanie, w sposób naturalny wzrasta produktywność. Łatwiejsze i przyjemniejsze jest wtedy osiąganie, łatwiej też docenić każdy krok w jego stronę. Docenianie efektów własnej pracy buduje pewność siebie, wiarę we własne możliwości – skrzydła, które zanoszą dalej niż wyobraźnia.

Życie założyciela składa się nie tylko z pracy i finansów, to także rozwój osobisty, relaks, rozrywka i pasje, rodzina, relacje, to również zdrowie i kondycja oraz sfera emocji i duchowości. Popularne i łatwe do znalezienia w sieci ćwiczenie nazywa się „koło życia”. Warto wyznaczyć osiem własnych, ważnych dla satysfakcjonującego życia sfer i sprawdzić która z nich jest zadbana a która zakurzona.

Ktoś, kto jest twórcą biznesu, zwłaszcza takiego, który zmienia świat, potrafi stworzyć własne, satysfakcjonujące życie. A ono takie jest, gdy wszystkie jego sfery są w równowadze. Czasem, by tę równowagę złapać wystarczy wrócić do bazy, czyli do siebie – dać sobie czas, sprawdzić, co jest ważne i którędy prowadzi własna droga. Wtedy wynik jest jej etapem, historią podróży a nie dowodem na wartość założyciela.

 

Related articles

Monika Sowinska
Monika Sowińskahttps://coachprzedsiebiorczych.pl/
Certyfikowana coach, mentorka w licznych programach akceleracyjnych dla startupów i początkujących przedsiębiorców. Wspiera ludzi, którzy rozwijają biznes, bo chcą zmieniać świat, ale giną w twórczym chaosie, gubią w nim radość i sens działania. Uczy tak zarządzać biznesem, by z satysfakcją i z sukcesem realizować odważne wizje.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj